Podróżowanie po Nowej Zelandii kończymy krótką wizytą w jej najwiekszym mieście czyli Aukland. Tak się składa że mamy tu międzylądowanie i musimy czekać na nasz samolot z powrotem do Melbourne ponad 7 godzin, więc wykorzystaliśmy to w 100%. Krótki spacer po centrum i do portu był bardzo udany, tym bardziej, że zrobiło się bardzo ciepło i było jakie 20 stopni.
A na koniec obowiązkowo piwko w pubie. A piwko było brzoskwionione.... i na prawdę dobre :) Miły akcent na zakończenie tej Nowozelandzkiej przygody.
Piękny kraj. Tak bardzo inny od Australii. I faktycznie absolutny koniec świata dla Europejczyka. Dalej się polecieć nie da. Sprawdzałam :)