No i juz po plazowaniu :D Wrocilysmy do Gold Coast, mam w koncu internet, moge ogarnac zdjecia i uzupelnic poprzednie wpisy, dajcie mi tylko chwil pare i mozecie sie wrocic na poprzednie wpisy zeby poczytac i pooogladac.
Mini-wakacje "nad morzem" uznaje za udane. Opalona jestem, wypoczeta rowniez. Najadlam sie przepysznych owocow morza za wszystkie czasy. Po Jetlagu nie ma juz sladu, sypiam dobrze, troche moze glodna o dziwnych porach jestem ale generalnie luzik.
W drodze powrotnej dzisiaj z lotniska w Brisbane zahaczylismy o winnice na maly lunch. Sprobowalismy tez troche wina. Ale najwazniejsze jest to ze W KONCU po poltora tygodnia pobytu w Australii zobaczylam kangura :D Siedzialy sobie na skraju lasu i jak wybieglam z aparatem to obczaily co sie dzieje i zwialy.
Wzwiazku z tym ze jednak najlatwiej mi sie opisujena podstawie zdjec to sprawdzcie ich opisy, tam wiecej australijskich ciekawostek.
Przesylam mega gorace pozdrowienia (tutaj jest jakies 33 stopnie, pelna patelnia no i oczywiscie pizga... wspomilama juz ze tu wieje? ;))
A tak szczerze to wam powiem ze nie nadazam z tym updatowaniem zdjec - robie ich dziennie chyba ze 100-150... nie bedac na jakiejs waznej wycieczce, a jak cos sie dzieje to zaraz jest ich ze 300 :/ Az sie boje co bedzie jak dotre do Sydney :P