Gold Coast to nie tylko Ocean i Surferzy. Jakies 45 min drogi na zachod sa gory. Nie sa to moze Alpy ale zawsze jakies 800 mnpm.
Wystarczajaco zeby bylo juz odrobine chlodniej, klimat inny, co za tym idzie inna roslinnosc, itd. Pogoda nam zbytnio nie dopisala przed poludniem, ale przez to nie bylo nam szkoda ze lazilismy po sklepach.
Tym razem jednak nie po zwyklych sklepach ale galeriach artystycznych... 90% wyrobów było robionych wlasnorecznie. Gallery Walk, bo tak sie nazywa ta uliczka w gorach Tamborine, ma bardzo rozne sklepiki - od pamiatek typowo Australisjkich czyli wszelkeigo rodzaju kangury, koale, bumerangi, sztuka aborygenska,
poprzez bizuterie i ciuchy a nawet sklep z niemieckimi zegarami z kukulkami. Niestety w wielu tych sklepach nie mozna bylo robic zdjecia a jedno bardzo bardzo mialam ochote zrobic -
w zwiazku z tym ze zblizaja sie swieta to pojawiaja sie juz Mikolaje i takie tam. I byly takie figurki... zrobione ze slomy chyba... 8 kangurow w zaprzęgu z czerwonymi czapeczkami, z tyłu duze sanie a na nich Koala za Mikolaja robil :D
Absurdlane ale smiszne :P
Jak sie troche deszcz uspokoil poszlysmy na maly piknik. Jak juz wspominalam przy wpisach w Airlie Beach, tutaj takich miejsc przygotowanych do piknikowania/grillowania jest bardzo duzo.
I tym razem bylo przyjemnie. Tym bardziej ze na okolo bylo tez bardzo duzo mocno kwitnacej na fioletowo Jakarandy - mojego nowego ulubionego drzewa :D
Jak juz nabralysmy sil to poszlysmy w busz. Tak, tak - taki prawdziwy las deszczowy. Jest ich tutaj w gorach wlasnie bardzo duzo.
Tak porownujac nasze lasy iglaste i ten busz to nasze sa takie... nudne i przewidywalne :P Tutaj jest duszno, drzewa sa mega ogromne i w jakims masakrycznym chaosie... wszsystko rosnie tak jak chce, a nie czubkiem do gory.
Zielen jest taka soczysta... zdjecia tego niestety nie oddaja... i te odglosy. Ciszy w lesie to tam raczej sie nie dozna. Rozne rozniste odglosy, i trudno powiedziec czy to ptak czy jakas jaszczurka czy moze jeszcze cos innego.
I wszystko byloby ladnie i pieknie gdyby nie fakt ze przyssala sie do mnie pijawka. :> Nawet nie wiem kiedy. Wsiadlam do auta i wydawalo mi sie ze mam mokro w bucie...
no i sie nie pomylilam. Cala stopa zakrwawiona jakbym sobie palca odciela. Pijawki maja jakas substancje w sobie ktora rozrzedza nasza krew, i jak juz nas ugryza to potem tak rana sie ciezko goi i wlasnie mocno krwawi.
Skubana uzarla mnie miedzy palcami w stopie. Skubaniutka.
W tych gorach zajechalismy tez do tzw Polskiego Domu (The Polish House). No coz tam takiego moglo byc - wszystko zrobione oczywiscie pod taki bardziej zakopianski styl, tyle ze do tego trzeba dorzucic jeszcze jakies 30 kolorowych papug, ktore sa karmione przez wlascicieli tego domu :P
Ciekawe polaczenie.
Wiecej info na samych zdjeciach- milego ogladania! :)