Szybka przygoda z goracym RIo dobiegla konca. Z lotm nie mialam zadnych problemow i o 8 rano bylam juz w drodze do jednego z cudw swiata - wodospadow Iguazu. Z lotniska w Foz do Iguacu autobusem miejskim pojechalam bezposrednio do Parku Narodowego.... i chyba trzeba bylo to przemyslec wczesniej bo pomysl zwiedzania tak znanego miejsca w Wielki Piatek, ktory jest w calej Ameryce Poludniowej dniem wolnym od pracy, nie byl chyba zbyt optymalny. No ale - powiedzmy ze nie mialam zbyt duzego pola manewru :P Nic to.... po 30 minutowej kolejce zeby kupic bilet, kolejnej 15minutowej kolejce zeby kupic zeton na szafke na bagaz, odstawieniu tychze bagazy, mialam przyjemnosc spedzic 2 pelne godziny w kolejnej kolejce zeby do tego Parku wogole wjechac :P Moja cierpliwosc na prawde nie zna granic :P Na moje szczescie nagle (na 6h przed wyjazdem z Brazylii) moja brazylijska karta SIM sie odblokowala/zarejestrowala i moglam w tej kolejce ogarnac pare spraw ;) Chociazby jak dostac sie na strone argentynska tego popoludnia bo tam mialam nocleg.
Po tych bardzo owocnych dwoch godzinach w kolejce, autobus zawiozl nas na miejsce skad zaczynala sie trasa spacerowo-widokowa... zawiozl mnie oraz polowe ludnosci Ameryki POludniowej - a przynajmniej takie to sprawialo wrazenie "spacerujac" tam. Musialam sie troche sprezac bo dostalam info ze ostatni autobus do Argentyny mam o 16:45 a byla juz prawie 14. Widoki byly nieziemskie choc czasu i okolicznosci na kontemplacje ich raczej nie mialam. Za to mialam niezly ubaw jak dzielnie postanowilam nie kupowac sobie pelerynki ktora ma chronic przed bryza wodospadow, szczegolnie na ostatnim odcinku gdzie podchodzi sie do Diabelskiego Gardla, i jest sie w centrum kilku wodospadow spadajacych na okolo Ciebie. Coz - po raz kolejny nie uszanowalam ilosci swoich ciuchow bo wyszlam stamtad jak spod prysznica a mozliwsoci wysuszenia raczej brak :P Co gorsza, zafundowalam ten prysznic rowniez aparatowi bez ochrony i mu sie to za bardzo nie spodobalo chyba bo przestal w koncu dzialac :/ O zgrozo. Bede sie martwic pozniej. Na szczescie moje S8 jest wodoodporne :P
Pora sprobowac wrocic bo juz grubo po 15... jak wyszlam w kierunku postoju autobusow ktore zabieraly spowrotem to sie przerazilam. Kolejna kolejka! Na przynajmniej 1,5h Na szczescie obsluga zrozumiala moj problem, pomoglo to ze jestem sama i wpuscila mnie jako osoba "uprzywilejowana" i nie spedzilam w tej kolejce ani minuty... :P Przy szafkach z bagazem postanowilam sie jednak przebrac bo znajac zamilowanie brazylijczykow do klimatyzacji (na dworze 35, w pomieszczeniach/autach/samolotach moze 20 stopni) powrot w mokrych ciuchach nie bylby madry. udalo mi sie jakims cudem zdazyc na autobus i chwile po 18 stawaialm juz pierwsze kroki w Argentynie :)