Pobudka 4:30... szybkie sniadanie i o 5:10 stalam w kilometrowej kolejce na autobus ktory ma mnie zawiezc do wejscia. Na szczescie maja to wszystko dobrze zorganizowane, o 5:30 na przystanku bylo z 5 autobusow i co chwile zjezdzaly nowe wiec o 6 juz bylam w polowie drogi. Okrazylismy gore przy ktorej jest Aguas Calientes i zygzakiem na szczyt. Kolejna jazda ekstremalna z pieknymi widokami. O 6:15 przed wejsciem w tlumie ludzi i chaosu probowalam znalezc swojego przewodnika. Udalo sie. Byla nas mala grupka - 6 osob. poszlismy za przewodnikiem gesiego ktory od razu przeszedl do opowiadania historii... historii miasta ktore wylonilo sie nagle zza zakretu. Widok tak dobrze znany z pocztowek i National Geographic.... Machu Picchu - Miasto Inkow.
Trudn mi powiedziec co wtedy czulam... za bardzo do mnei chyba nie docieralo gdzie jestem. Z kazdej strony wysokie szczyty gorskie pokryte bujna roslinnoscia. Sluchalam z fascynacja jak Inkowie budowali to miejsce i ajk tu potem zyli. Jak szkolili architektow ktorzy dalej jechali w swiat budowac podobne miasta. Wiedzieliscie np ze miasto ma ksztalt Kondora? :) Po dwoch godzinach chodzenia w gore i w dol, ogladania kaplic, szkoly, mieszkan Inkow, przyszla pora na czas wolny... ile chcemy. :) Przewodnik powiedzial nam o dwoch krotkich szlakach. Stwierdzilam ze sprobuje. Zagadalam do jednej dziewczyny z naszej grupy ktora tez byla sama i reszte dnia spedzilam z nia. Zawsze to razniej. Najpierw poszlysmy na najwyzszy punkt miasta skad robi sie te epickie fotki :P a potem szklakiem Inkow do Bramy Slonca. Kiedys jedyna opcja aby dostac sie do miasta byla piesza wycieczka z Cuzco. Trwala jakies 4-5 dni. To musial byc wspanialy widok kiedy przychodzac od tej strony taki poslannik stawal w Bramie Slonca i w dole widzial piekne miasto Machu Picchu. Inkowie opuscili miasto gdy zblizala sie Inkwizycja hiszpanska. Nie chcieli zeby ktokolwiek je znalazl. I w sumie im sie udalo bo ponda 500 lat bylo nie odnalezione. Dopiero w 1911 roku zostalo odkryte.
Wycieczka do bramy slonca byla dosc wyczerpujacym spacerem pod gore... ale bylo warto. WIdok przepiekny. PO zejsciu na dol poszlysmy jeszcze zobaczyc Mostek Inkow. To juz krotszy spacer ale po dosc waskie sciezce bez zabezpieczen a w dol jakies 300 metrow :P
A na koniec chill na trawce z widoczkiem na Lamy i Machu Picchu. :) Udalo sie. Warto bylo.
Powrot byl rowniez spektakularny bo znowu moglam jechac tym klawym pociagiem ogladajac widoki w barwach zachodzacego slonca. A potem busem do Cuzco. I tu juz bylo ciemno. Wiecie ile tutaj nie bo ma gwaizd?? :P MIliony! I te miliony widzisz a nie 3 gwiazdy na krzyz. Polowe trasy siedzialam z przylepionym czolem do szyby i podziwialam ilosc gwiazd na niebie. Bajka.
Fajnie ze mi sie udalo. Nprawde fajnie. :)