Dotarlam. NIe weim jakim cudem ale dotarlam :P Nie spalam prawie cala noc bo te fotele w ekonomicznej United to jakas masakra. ALe nie wazne. Dotarlam. W Houston miejsce do San Jose sie znalazlo i w poludnie maz mojej Kolezanki z iBMa jeszcze odebral mnie z lotniska.
Kalifornia! :D SLoneczko swieci, jest cudnie ale ja najpierw prysznic i spac. myslalam ze bedzie krotaka drzemka ale tak na prawde spalam do 18.
Wieczorkiem Aga zabrala mnie na przejazdzke po Dolinie Krzemowej, pokazal mi garaz w ktorym wszystko sie zaczelo :D HewlettPackard konkretnie. Poszlysmy na pysznego Burgera w Palo Alto. A Potem pojechalysmy jeszcze na spacer na cudny Kampus uniwersytetu Stanford - najlepszej uczelni w USA i jednej z najlepszych na swiecie. Kampus jest na prawde piekny, z cudownym kosciolem, duzo zieleni, i pomnikami Rodin'a :)
Teraz pora na 3 dni relaksu i wolnego od zwiedzania i poznawania nowych miejsc. :)