Pierwsze na lisce mojej azjatyckiej czesci podrozy po wielkich miastach jest Tokio. Nie udalo mi sie niestety znalezc pasujacej wycieczki po miescie wiec bylam zmuszona zrobic to samodzielnie :D Na szczescie nie okazalo sie to az takie trudne jak myslalam. Kupilam jednodniowy bilet na wszystkie mmozliwe srodki komunikacji miejskiej w Tokio, na stronie Lonely planet znalazlam TOP 10 w Tokio i naprzod. :)
Na poczatek targ rybny Tsukiji. Absolutny hit dla wszystkich co lubia ryby i owoce morze. ROzne najrozniejsze dziwne rzeczy..... muszle, kraby, rybki, RYBY, rybeczki.... swieze prosto z oceanu i przetworzone na miliion sposobow. JEst czesc zewnetrzna targu gdzie najwiecej turystow, najwiecej knajpek i duzo sklepow. Czesc wewnetrzna to ten faktyczny targ rybny. Tam sie na prawde musialo dziasc o 6 rano... ja bylam dopiero kolo 11ale ilosc glow po tunczykach swiadczylo ze musialao sie dziac duzo :D Udalo mi sie jeszcze zalapac na jedno rozkrajanie ogromnego tunczyka. Byly tez malze wielkosci melona :D I kolorowe ryby o roznych ksztaltach.
POtem juz tylko pozostalo mi sprobowanie tych pysznosci. Wzielam dwa talerzyki (swoja droga byly to polowki muszli Jakuba) Na jednej byly swieze surowe krewetki, tunczyk i losos. A na drugim grillowane przegrzebki, tunczyk, jakas malza chyba i cos jeszcze... chyba jaks wnetrznosc. Mozliwe ze kawior. Pychota! podczas jedzenie jakis starszy pan Japonczyk przywitaj mnie entuzjastycznie w Japonii :D Gadal do mnie jak najety, potem na kartce napisal mi kilka krzaczow (moja gospodyni mi potem powiedziala ze to slowa modlitwy do Buddy o pokoj na swiecie) Wesoly czlowiek.
Potem przyszla pora na swiatynie buddyjska Sensoji. Piekna swiatynia w zatloczonym centrum. Japonczycy wrzucali w specjalne miejsce pieniazki, modlili sie chwile, klaniali sie i klaskali dwa razy. bardoz duzo tutaj bylo dziewczyn ubranych w kimono. Glownie nastolatek. Duzo bylo tez mlodziezy w mundurkach szkolnych, rozych najrozniejszych :)
Pora na jakis widok z gory. :) Wybralam Tokio Tower ktora niby jest na wzor wiezy Eifla. Nie jest najwyzsza... ale podobno wiekszosc Japonczykow uwaza ja nadal za symbol miasta. Tak czerwona metalowa wieza telewizyjna troche :) JEst wyzsza wieza, nowa, od 5 lat - Tokio Skytree. Z tego co wyczytalam to po BUrj-Khalifa druga najwyzsza budowla na swiecie. Nauczona jednak doswiadczeniem lasnie Burj Khalifa, ze jesli na okolo nie ma miliona prawie tak samo wysokich budowli to nie bedzie efektu wow. A tam na pewno takowych nie bylo. Czerwona wieza Tokio wystarczyla absolutnie na ladne zdjecia poglodowe miasta. NIe jest to widok jak w CHicago czy Nowym Jorku ale jak dobrze ppatrzec to widac gory, widac ocean i port no i pare wiezowcow ;)
W drodze powrotnej zawitalam do pieknego parku w ktorym rowniez byla swiatynia buddyjska. Tym razem inna atmosfera - cisza i spokoj w srodku pieknego parku.... calkiem co innego niz to co bylo w pierwszej swiatyni w srodku miasta wsrod sklepow i uliczek handlowych.
Dalej przyszla pora na niby najbardziej zatloczone skrzyzowanie swiata.... Shibuya. Faktyczie tlumy przeokrutne... i fajnie to wyglada jak na ukos mozn przechodzic przez ulice. Z reszta takich mniejeszych przejsc jest w Tokio mnostwo.
Na koniec zostawilam sobie dzielnice Shinjuku bo stamtad blisko juz do mojego domku. Dzielnica zakupowa i restaracyjna, pelna kolorowych neonow, salonow gier itp. JEszcze sie do konca nie sciemnilo jak tam dotarlam, wiec poszlam najpierw cos zjesc. Tym razem pokusilam sie na zupke Gukbap z ryzem i wolowina. potrzebowalam w koncu cos cieplego i ugotowanego :P I do tego dwie krewetki tygrysie z grilla. Grilla mi przyniesli takiego malego na stolik i sama sobie ugrillowalam :P
WIeczor zakonczylam chodzac po oswietlonych kolorowymi neonami uliczkami. SYmpatyczne to miasto. Japonczycy bardzo sympatyczni.... klanaiaja sie w pas.... mowia Arigato srednio 100 razy na minute, staraj sie jak moga zeby moj pobyt byl udany a przynajmenij takie sprawiaja wrazenie. Do Japonii na pewno wroce :)