Jejku jak tu fajnie... jak tu czysto.... cisza, spokoj.... nikt nie harczy, nie krzyczy, nie pcha sie, nie szturcha.... mam swoja przestrzen osobista, ulice prawie puste w porownaniu do ostatnich 3 dni :P No bajka.... jak to moj znajomy nazwal LALA Land :P
Faktycznie po tym pierdzielniku w Tokio/Szanghaju/HongKongu, SIngapur wydaje sie byc troche z innej bajki. Taki poukldany, czysciutki... ale taki na prawde czysciutki.... ani skrawka worka, chusteczki, peta na ulicy.... i nie mowi tylko o centrum ale nawet tu gdzie mieszkam a to jakies 5km od centrum. Bardzo tu przyjemnie. Choc klimaty znowu brazylijskie - 30 stopni i milion % wilgotnosci ;)
W zwiazku z tym ze jestem tu 3 prawie pelne dnie to postanowilam na spokojnie podejsc do tematu. Praktycznie do poludnia siedzialam w lozku i odpoczywalam... dopiero w porze lunchu pojechalam do miasta.
Zaczelam spacerem nad zatoka w centurm miasta, przy wiezowcach z widokiem na znany hotel Marina Bay Sands. Pokrecilam si tam troche, korzystalam z putych ulic :P i poszlam na lunch - tym razem zaszalalam i wyladowalam w jakiejs restauracji zalozonej prze kucharza ktory ma 3 gwiazdki MIchelin na swoim koncie. Wcinalam wiec kaczke po pekinsku wg jego przepisu byla na prawde mega. Kaczkowe jezyki juz troche mnie no ale.... :P
Potem poszlam do tych slynncyh ogrodow nad zatoka za hotelem gdzie sa te smieszne metalowe drzewa. RObia na prawde wrazenie. Caly park zreszta jest bardzo fajny. Oprocz tych drzew sa postawione dwie ogromne szklarnie. W przeciwienstwie do naszych szklarni w tych bylo zimno :P W jednej z nich byl ogrod swiata - roslinnosc z roznych kontynentow. A w drugim postawili ogromna gore stroczykow, anturium, hiacyntow itp... po ktorej sie chodzi takimi chodnikami. Robi ogromne wrazenie... ilosc kwiatow i rodzajow tychze kwiatow (ja tam znalam tylko jedno anturium... no moze 2.... a widzialam tutaj chyba z 10 roznych.... ) Szwendalam sie tam cale popoludnie a potem wrocilam sie do centrum.
Wieczorem bylam umowiona z kolezanka z pracy z ktora wspolpracuje w lufie na swoim produkcie. WIec wieczor spedzilam przeuroczo.... najpierw na szybkiej azjatyckiej kolacji, w takim centrum restaracyjnym gdzie mozna bylo wybrac sobie co do jedzenie chyba ze wszystkich mozliwych kuchni azjatyckich a potem poszlysmy na plotki i wino z pieknym widokiem na zatoke i oswietlony hotel Marina Bay Sands. :)
To byl uroczy dzien. W Koncu troche spokojniejszy choc i tak czuje te pare kilometrow w nogach. :) CIezko mi po prostu siedziec jak juz gdzies rusze ;)