Dzisiaj wracamy troche do zwiedzania z darmowymi wycieczkami. Najpierw Chinatown. Wszyscy ktorzy byli w Singapurze polecaja... weic i ja poszlam. Dosyc spokojna 2,5h wycieczka, niezbyt duzo chodzenia, z mala degustacja smakolykow chinskich, z pokazaniem gdzie jest stoisko z Gwiazdka MIchelina, na koniec zwiedzanie swiatyni buddyjskiej. (oczywiscie bylo wiecej punktow zwiedzania, to tak po krotce tylko) Sympatyczna wycieczka.... jezeli ktos nigdy nie byl w Chinatown. ALbo nie wraca wlasnie z Chin ;) Efektu WOW nie bylo ale zobaczyc na pewno warto.
Wrocilam do siebie i skorzystalam z bardzo duzego basenu.... i tak bylam mokra nawet jak stalam wiec co mi tam :P chwila relaksu na basenie do momentu kiedy nie zaczelo padac. Tak na prawde to byl pierwszy pogodowy niewypal podczas tych wszystkich 37iu dni i oby ostatni. Przez prawie 2 bite godziny walilo piorunami, grzmialo i lalo jak z cebra. O tyle dobrze ze ja moglam sie zdrzemnac :P
Na szczescie wieczorem juz nie bylo sladu po niczym. W sam raz na moj wieczorny spacer na pokaz w Ogrodach przy Zatoce na ich metalowych drzewach gigantach. A zaraz po tym, kolejne show po drugiej stronie hotelu Marina, na zatoce - tam pokaz fontanny i multimediow - takie podobne do tych pokazow specjalnych na naszej wroclawskiej Pergoli. Tyle ze jak dla mnie tlo troche fajniejsze bo oswietlone wiezowce centrm finansowego SIngapuru :)
Na ostania kolacje w SIngapurze wybralam to samo miejsce gdzie mialam okazje byc wczoraj (Lor Pat Sun). Jest niedaleko no i do tego ogromny wybor roznego azjatyckiego jedzenia. Wybralam sobie DIM SUM czyli chinskie pierozki na parze. Rozne rodzaje i ksztalty - z krewetka, malza, innym glonem lub miesem :) POtem to juz tylko do domku spac. Jutro ostatni dzien w Azji.