Dzisiaj o 8 rano czasu lokalnego wyladowalam w raju. Doslownie.
Seszele to moja wisienka na torcie calej wyprawy. 40 dni temu nie bylam nawet pewna czy tu na pewno dotre, przeciez tyle sie moglo zdazyc po drodze... ale dotarlam. :) Cala i zdrowa i zgodnie z planem :) Wow. Az trudno uwierzyc.
KIedys zobaczylam to piekne zdjecie rajskiej plazy.... bialy piasek, zielone palmy i ogromne glazy na tej plazy. I wymarzylam sobie ze musze tu kiedys dotrzec. Stalo sie. Tu jest absolutnie raj. JEst dokladnie tak jak na tym zdjeciu. pIerwsza plaza na ktorej bylam dokaldnie tak wyglada. :D
No ale od poczatku. Moi gospodarze poradzili mi zebym wypozyczyla samochod bo z komunikacja tu raczej ciezko. Tak tez zrobila. PIerwszy zonk - ruch lewostronny. :P Bogu dzieki ze to automat. Zaliczylam dwa krawezniki ale potem juz poszlo gladko ;P na rondach tez sobie radze a jest ich tu troche :P na szczescie nie ma zbyt duzo innych aut. Ale drogi sa waziutkie i bez zadnych zabezpieczen, bocznych pasow itp szerokosc pasa i przepasc :P
To chyba jedno z najlepszych miejsc w ktorych mialam okazje spac przez ta podroz. WYglada o wiele lepiej niz na zdjeciach. Ogormny salon z kuchnia, piekny taras z widkiem na gory i ocean w oddali. POkoj ogromny, lazienka z wolnostojaca wanna, widac ze swiezo wyremontowane. Bajka.
PLan na dzisiaj jest dosc prosty - odpoczac ile sie da na najblizszej plazy. W drugim pokoju jest mlody Niemiec. Od razu sie dogadaujemy i na plaze idziemy razem. Jest na prawde rzut beretem od miejsca w ktorym mieszkamy tylko ze meeeega stromo z gory/pod gore. TEn samochod to zbawienie. I musze przyznac - hawjskie plaze sie chowaja przy tych tutaj. Piaseczek jak maka... prawie bialy, drobniutki, miekki.... lazurowy ocean, i te zielone soczyste palmy i inne rosliny. DO tego ogromne szare glazy. Napatrzec sie nie moge. Plaza nie byla duza ale mi wiecej do szczescia nie trzeba bylo.
Niestety pobyt na plazy skoczyl sie dosc nie przyjemnie bo mojego towarzysz okradli. A Mowili wszyscy ze tu bezpiecznie. Choc dziwna to kradziez byla bo oboje bylismy na plazy z aparatami, telefonami i pieniedzmy, nasze rzecyz lezaly w sumie razem.... jemu ukradli telefon i 300 Euro :/ Pewnie jak oboje bylismy w wodzie dajac sie obijac ogromnym falom. Szkoda mi chlopaka.... od poltora roku podrozuje i nic mu sie nie stalo, za 5 dni wraca do domu i taki zonk na koniec :/ Dobrze ze karty zostaly.
Wrocilismy do domu, nasza gospodyni zglosila na policje kradziez, choc wiemy ze to nic nie da. Udostepnilam chlopakowi swoj tablet zeby sie ogarnal jakos, powiadomil rodzine itp itd.
WIeczor minal szybko.... dotarlo do mnie ze przeciez ja dopiero dzisiaj przylecialam i malo spalam. O 21 bylam wiec juz w lozku. W lozku w raju.... :D Udalo sie.