Seszele to kilka roznych wysp wiec dzisiaj pora na zwiedzanie tych najbardziej znanych z niebianskich plaz. Godzinka promem (cholernie drogim promem :/ ) i jestem w Praslin.
Tam zwiedzilam najpierw park w ktorym rosna najwikesze palmy kokosowe na swiecie - Coco de Mar, ktore groza wyginieciem. Bardzo ciekawe roslinki... generalnie jesli chodzi o "rozmnazanie" reaguja/dzialaja prawie jak ludzie :D Na prawde! Owoce takiego kokosa moga wazyc nawet 30-40kg. Drzewa owocuja dopiero po 25 latach a jadalne sa dopiero po 32woch. W parku byl tez piekny punkt widokowy na czesc wyspy. Ten lazur i granat oceanu plus zielen parku i gdzieniegdzie biale paski plazy.
Mialam "prywatnego" taksowkarza bo juz bylo za pozno zeby ogarnac sobie jakas zorganizowana wycieczke. Nie jezdzilam sama bo byl kolega z Niemiec a podczas wycieczki po parku poznalam tez Belga i Polke i razem pojechalismy dalej na plaze Anse Lazio na polnoc wyspy. Sliczna plaza ktora byla podzielona na kilka mniejszych przez ogromne glazy. WYkorzystalismy spokojna wode zeby sie wykapac i poogladac rybki ;) Przez chwile spadl tropikalny deszcz co w sumie bylo fajnym chlodnym prysznicem. Nawet w raju nie zawsze swieci slonce ;) Ostatnim punktem wycieczki byla koljna mala wyspa. Tu juz poplynelam sama. Kolejne 15min promem i dotarlam na mala wyspe La Digue. po wyspie mozna poruszac sie tylko na rowerach. Wiec szybko jeden wypozyczylam i spytalam dokad najlepiej pojechac bo mialam tylko poltorej godzinki do promu powrotnego do domu.
Pojechalam we wskazanym kierunku i nie zawiodlam sie absolutnie. Trafilam do parku narodowego z plazami ktore w zasadzie wystepuja na kazdej pocztowce z Seszeli. :) Szlam sobie brzegiem podziwiajac te ogromne glazy, ktore mozna bylo obejsc idac woda. I ten bialy piaseczek. naprawde bajeczne widoki i dokladnie tak jak to sobie wymarzylam jak tutaj chcialam przyleciec. Bardzo sie ciesze ze sie udalo :)
Dzien byl dlugi, swietowalam dzien resztka wina na tarasie. :) To byl ostatni wieczor na Seszelach..... :(